Zatrzymałem kobietę jadącą z prędkością 150 km/hi wystawiłem jej mandat, ale nagle pojawiło się coś nietypowego pod jej stopami.
To był po prostu kolejny dzień służby. Patrolowaliśmy z partnerem odcinek autostrady znany z częstych kolizji, szczególnie tam, gdzie droga biegnie prosto i kusi kierowcy do większego wciśnięcia gazu. Wszystko się dzieje rutynowe, wręcz zbyt regulowane.
Potem srebrny sedan przemknął obok nas, jakby nas tam całkowicie nie było. radarem na radarze – 150 km/h. Pusta autostrada, jasny dzień. Można dzięki temu, że sterownik po prostu się rozdzielił, ale do nieusprawiedliwiało łamania przepisów.
Szybko sprawdziliśmy tablice rejestracyjne – czysta kartoteka, naruszenie, bez naruszenia. Włączyłem światła, włączyłem syrenę, po włączeniu sygnału. Samochód na chwilę zwolnił, ale potem ponownie przyspieszył.
Przez sterownik sterujący:
– Kierowco, natychmiast się natychmiast! Złamałeś przepisy prawne i poniesiesz konsekwencje.
Po kilkuset metrach samochodu w końcu zjechał na pobocze. Wysiadłem i, zgodnie z procedurą, podszedłem do miejsc wakacyjnych. Za kierownicą młodej kobiety, około trzydziestki.
Jej twarz była blada, nerwowa, a konsekwencje pełne.
– Proszę pani, czy usunąć sobie problem z ograniczeniem prędkości na tej autostradzie?
– „Tak… tak, wiem…” mruknęła, prawie się krztusząc.
