W Święto Dziękczynienia wróciłem z pracy i zastałem syna drżącego z zimna na dworze. W środku moja rodzina śmiała się i delektowała obiadem za 15 000 dolarów, który zapłaciłem. Otworzyłem drzwi, spojrzałem na nich i powiedziałem tylko sześć słów. I nagle ich uśmiechy zniknęły.
Jestem pielęgniarką. Ratowanie życia to moja codzienność. Ale w noc Święta Dziękczynienia wróciłam do domu i zastałam mojego ośmioletniego syna ledwo żywego na ganku. Jego usta siniały. Jego drobne ciało drgało tak gwałtownie, że nie mógł nawet płakać. Temperatura wynosiła pięć stopni poniżej zera. A przez oblodzone okno obok drzwi widziałam ich – moich rodziców, moją siostrę i jej przytulne, syte dzieci – śmiejących się z obiadu z indyka, za który zapłaciłam piętnaście tysięcy dolarów.
Nikt z nich nie spojrzał w stronę drzwi. Nikogo nie obchodziło, że moje dziecko było zamknięte na zewnątrz przez czterdzieści siedem minut.
